Ręka Fatimy

Ręka Fatimy
Ręka Fatimy - podwórko mediny Tunisu

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Tunes, Tunes

 Za każdym razem, gdy wracam do Tunezji, mam w pamięci książkę Ewy Szumańskiej pt. "Tunes, Tunes", chyba dlatego, że, jako jedyna, w pełni oddaje magię tego kraju, bez popadania w sztuczny zachwyt i nadmierną euforię. Przedstawia kraj taki, jakim jest, z wadami i zaletami, z mnóstwem sprzeczności, które wcale nie umniejszają jego uroku i piękna. To właśnie poniższy fragment "Tunes Tunes" stał się mottem tegorocznej wyprawy...

"Wędruję teraz prowadzona przez dźwięki. Terkot małego domowego młyna. Rytmiczny stukot warsztatów tkackich. Warczenie maszyn do szycia. Stukanie młoteczków o mosiądz. (...) Od najdawniejszych czasów poszczególne części mediny zajmowane były przez odrębne korporacje rzemieślników. Suk złotników, suk perfum, dywanów, suk ceramiki. Na zapleczu sklepów i kramów warsztaty. (...)"

Tak właśnie to wyglądało: zakątki, w które nikt nie dociera, a w nich ludzie tworzący wszystkie te cuda, zabierane potem ze sobą, by cieszyły oczy i przypominały o miejscach, gdzie czas na moment przystanął, tak, jakby nagle zapomniał, że powinien płynąć wciąż naprzód, ku cywilizacji...

Stojąc i patrząc, jak pod uważnymi palcami mistrzów powstają dzieła: fajki wodne, kolorowe talerze, barwne, grube dywany, wyroby ze skóry, po raz kolejny nawiedziło mnie uczucie, że jestem jak pielgrzym, który na krótką chwilę powrócił do domu, żeby za moment znów wyruszyć w świat zupełnie nienaturalny, obcy, oderwany od pragnień i tego co najważniejsze: prostoty życia na pewno nie pozbawionego trosk, ale i nie skażonego szaleńczym pędem ku nowoczesności. Tam, przeciskając się przez niedostępne turystom zakątki mediny Tunisu, podglądając życie toczące się za błękitnymi drzwiami domostw, zasłuchana odgłosami, kolekcjonowałam wrażenia, chłonęłam atmosferę miejsc, stawałam się nie tylko obserwatorem, ale i uczestnikiem wydarzeń.

Swoje spostrzeżenia, odczucia, obserwacje, postaram się tu opisać. Będzie to całkowicie subiektywny obraz kraju, w którym jestem zakochana nie ślepą miłością, na tyle jednak głęboką i trwałą, że nie ma na nią wpływu mijający czas ani różne niewygody, jakich zdarza mi się doświadczać. Raz będą to opowieści z perspektywy sentymentalnego turysty, przybysza, zachwyconego brudnym podwórkiem bo wie, że niedługo powróci do przestronnego mieszkania, innym razem natomiast - szkice krytyczne, być może nie wolne od drobnych uprzedzeń. Mam nadzieję, że chociaż część tego, co chciałabym przekazać, przemówi do wyobraźni czytelników i przybliży Tunezją inną niż ta, którą można zobaczyć w zamkniętych hotelowych enklawach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz